Michał Modrzejewski z Poznania, niegdyś adept service designu a obecnie frontend developer, opowiada o swojej zawodowej drodze, która zaprowadziła go do pracy w 21infinity.
By 21infinity & GZ
Updated 2:00 pm CEST, October 19, 2020
Czym się zajmowałeś zanim trafiłeś do świata IT?
Poniekąd od zawsze miałem kontakt ze środowiskiem programistów, ale najpierw studiowałem zarządzanie ze specjalizacją projektowanie usług. Razem z piątką znajomych zaczęliśmy tworzyć Poznan Jams – ekipę pasjonatów i popularyzatorów Service Design. Organizowaliśmy i prowadziliśmy warsztaty z zakresu projektowania usług. Byliśmy mocno zaangażowani w część międzykontynentalnej inicjatywy Global Service Jam, ale występowaliśmy też gościnnie np. na Element Talks. Uwielbiam usługi, które powodują ochy i achy u użytkowników i uwielbiam dzielić się swoją wiedzą z innymi. Dlatego ten ogromny świat strasznie mnie wciągał. Ale w pewnym momencie postanowiłem to rzucić.
Wow! Dlaczego?
Zależało mi na tym, żeby mniejszą wagę przykładać do pracy. Przez okres studiów oprócz działalności w ramach Poznan Jam pracowałem jako doradca ds. szkoleń B2B, poznając sprzedaż w praktyce i opanowując umiejętności miękkie. Myślałem też o tym, żeby zostać trenerem biznesu. Słowem: byłem bardzo mocno zaangażowany we wszystko, co robiłem, chcąc czerpać pełnymi garściami z każdej minuty życia. Ale zauważyłem, że kuleją wtedy inne aspekty mojego życia: relacje, duchowość. Postanowiłem, że uproszczę moje życie zawodowe, podejmując „zwykłą” pracę i skupię się na innych dziedzinach życia. Mój mentor podrzucił mi wtedy myśl, że warto zainwestować trochę czasu w naukę programowania, traktując je jako środek do celu: mniejsza ilość w pracy przy zachowaniu godnych warunków finansowych. I tak 10 miesięcy, zamiast na studia z zarządzania przeznaczyłem na naukę programowania.
Service design, sprzedaż, marketing, rozwój biznesu… Wygląda na to, że jesteś raczej humanistą. Czy IT było naturalnym wyborem?
Ogólnie mówiąc, szukałem czegoś, co pozwoli mi godnie żyć w założonym modelu. Jeden z moich przyjaciół, Senior Developer w znanej organizacji, zaproponował mi, żebym został programistą. Programowanie kojarzyło mi zawsze z trochę nudną robotą, ale na szczęście okazało się to zupełną nieprawdą. Przekonałem się o tym dzięki przyjacielowi, który został jednocześnie moim mentorem.
Czyli Twój przykład potwierdza, że nauka zawodu wyłącznie na studiach i kursach nie wystarczy, żeby zostać dobrym programistą?
Tak. Mój przyjaciel sam przeszedł drogę od Juniora do Seniora w organizacji stawiającej na kulturę organizacyjną. Teraz pracuje dla firmy z USA wyróżnionej tytułem Glassdoor’s Best Places to Work, współpracującej z gigantami takimi jak Google i Facebook. Oprócz nadzoru nad konkretnymi zadaniami projektowymi „wychował mnie” do pracy programisty. Dawał mi bardzo dogłębny feedback i rady odnośnie dobrych praktyk, np. pracy zdalnej, inwestując w to mnóstwo czasu.
A nie kusiło Cię, by zostać freelancerem i pracować np. wspólnie z Twoim mentorem?
Po tym, jak ukończyliśmy kilka ciekawych projektów mieliśmy w planach rozwijać agencję, ale mój przyjaciel został tatą. Nowe obowiązki go pochłonęły na tyle, że dotychczasowa współpraca łącząca naukę i praktykę nie mogła mi zapewnić utrzymania. Stwierdziliśmy, że czas mi znaleźć pracę.
Raporty branżowe o pracy na stanowiskach IT mówią nawet o 200 chętnych na jeden wakat juniorski. Jak podszedłeś do aplikowania?
Ja słyszałem nawet o 300-400 chętnych! Nauczony doświadczeniem w sprzedaży i idąc za radą przyjaciela, stworzyłem CV i zacząłem je rozsyłać gdzie się tylko dało, poświęcając na aplikowanie nawet 3-4 dni w tygodniu. Aplikowałem również do firm, które nie prowadziły rekrutacji na stanowisko takie, jak moje oraz do tych, które prowadziły rekrutację na pokrewne stanowiska. Dodatkowym utrudnieniem była chęć znalezienia pracy w niepełnym etacie i trybie zdalnym, żeby móc samemu decydować o godzinach pracy.
W mailu do nas napisałeś bardzo fajnie, zaczepnie, chociaż nie szukaliśmy pracownika o Twoim profilu. Co Ci się spodobało w naszej firmie?
Z 21infinity zetknąłem się w mediach społecznościowych, przy okazji z czyjegoś polecenia jako sprawdzonej firmy do tworzenia w aplikacji. Oprócz dobrej opinii, spodobała mi się profesjonalna strona firmowa, a przede wszystkim to, że odpisał mi sam właściciel. Poczułem się zauważony i potraktowany profesjonalnie. Takie podejście skraca czas rekrutacji, a mnie zależało, żeby trafić do firmy, gdzie będę mógł porozmawiać i się zaprezentować dokładniej niż za pomocą maila.
A jak zapamiętałeś sam proces rekrutacji? Musiałeś zrobić jakieś zadanie rekrutacyjne, „pokazać jakiś kod”?
Na początku podesłałem repozytorium jednego z komercyjnych projektów, które tworzyłem razem z moim mentorem, a następnie umówiliśmy się na spotkanie w cztery oczy, która wyglądała bardziej jak spotkanie ze znajomym, niż tradycyjna rozmowa rekrutacyjna. Cieszę się, mogłem od razu porozmawiać z właścicielem, i że nie byłem odpytywany o technikalia, jak uczeń przy tablicy. Owszem, dostałem feedback na temat jakości kodu, który podesłałem, ale ten sposób rozmowy pozwolił Bartowi sprawdzić moje umiejętności miękkie i przede wszystkim lepiej się wzajemnie poznać.
Czy 21infinity było bezdyskusyjnym wyborem, czy jednak się wahałeś między nami a inną fimą?
W czasie, kiedy rozmawiałem z 21infinity miałem już zaawansowane rozmowy z inną firmą. Ale to Bart zaproponował, żebym realizował zadanie rekrutacyjne w bieżącym projekcie dla klienta, pod nadzorem opiekuna. Jeżeli się sprawdzę, miałem otrzymać normalne wynagrodzenie za zrealizowane zadania, i pracować dalej. Nikt mi takiej propozycji nie złożył. Osoba Barta oraz jego ambitna propozycja to był ten game changer, który zdecydował, że chcę pracować w tej firmie, a nie w innej. Zobaczyłem, że to firma, w której będę się dobrze czuł.
Jak oceniasz cały proces realizacji zadania próbnego, który przesądził o włączeniu Cię na stałe do zespołu 21infinity?
Uważam, że zadanie było idealnie dopasowane do wymagań stanowiska, ale i moich umiejętności. Mogłem zadawać tyle pytań, ile chcę, ale chciałem pracować możliwie samodzielnie, i mi się to udało. Po zakończeniu pierwszego zadania dostałem dobrą ocenę merytoryczną, również pod kątem czasu i sposobu realizacji. Wtedy Bart zaproponował jeszcze 2-3 tygodnie pracy w podobnym zakresie, gdzie realizowałem inne zadania.
Czy było coś, co cię zaskoczyło podczas okresu próbnego?
Miałem kilka wyzwań, największe to konieczność opanowania nowej dla mnie technologii. Wcześniej uczyłem się takich frameworków jak React, Gatsby, a na rozmowie okazało się, że w 21infinity pisze się w Vue.js. Uważam, że to bardzo dobrze świadczy o 21infinity, że zdecydowali się powierzyć mi zadanie, choć nie spełniałem wymagań co do joty. Wątpię, żeby w „klasycznej firmie”, gdzie o rekrutacji decyduje dział HR takie coś się wydarzyło, ale okazało się, że to była dobra decyzja. Zadanie udało się dowieźć, a ja po niecałym miesiącu czuje się dość swobodnie w Vue.js.
A jak oceniasz twój okres próbny od strony „nietechnicznej”?
Bardzo dobrze: z Mateuszem, który mnie wdrażał, od razu nawiązaliśmy dobry kontakt. Opowiedział o całym projekcie i wysłał mi wszystkie materiały. Mogłem mieć z nim stały kontakt, nawet wieczorem, bez poczucia, że go przytłaczam.
W jakich obszarach czy technologiach chcesz się dalej szkolić i rozwijać zawodowo? Jak widzisz swoją przyszłość jako programista?
Chcę się rozwijać technicznie, żeby czuć się swobodnie w doborze i pracy z różnimy technologiami. I kiedy osiągnę ten poziom, to pozwoli mi to pomagać też innym w rozwoju programistycznym. Nasza firma jest też otwarta na angażowanie mnie w obszary biznesowe i chętnie będę korzystał z tej możliwości, bo w końcu to moje zawodowe korzenie.